Losowy produkt
Notebook ASUS R500VM
Notebook ASUS R500VM
One Good Thing

To jedna z najmilszych niespodzianek tego roku: solowa płyta wokalistki niezwykle popularnego zespołu Lamb wydana nakładem wytwórni Motion, założonej przez członków The Cinematic Orchestra. Solowa płyta Lou Rhodes to jakby wypadkowa wzniosłych poetycznych piosenek Lamb, klimatycznych pasaży The Cinematic Orchestra, elegancji smooth jazzu spod znaku Sade i Norah Jones, ale też nieco neurotycznej liryczności Portishead. Idealny balans miedzy folk-rockowym ciepłem, popowym urokiem, trip-hopową głębią i jazzową elegancją. Materiał na tę płytę w dużej mierze nagrywano "na setkę", jedynie w minimalnym stopniu poddano późniejszej edycji i postprodukcji. Rhodes zależało na żywym brzmieniu, bo, jak mówi: większość muzyki, która mnie inspiruje powstałą wiele lat temu także przy użyciu starych analogowych technik. Dla mnie wzorem brzmienia były takie płyty, jak "Five Leaves Left" Nicka Drake`a czy "Chelsea Girl" Nico. Jak podkreśla Brytyjka, szczególnie zależało jej, by na płycie wyczuwalny był silny związek między akustyczną gitarą i jej niezwykłym głosem. I rzeczywiście: piękne akustyczne aranżacje i urocze brzmienia smyczków doskonale pasują do ciepłego wokalu Rhodes, a całość – choć bardzo osobista (część piosenek powstałą po śmierci siostry Lou - Janey) nabiera zaskakująco uniwersalnego wymiaru. To album szczególny także dlatego, że po 6 latach przerwy artystka znów współpracowała przy jego nagrywaniu z dawnym partnerem z Lamb, Andy Barlowem. Choć za produkcje płyty odpowiada sama artystka, Andy pomógł jej odnaleźć harmonię pomiędzy surowością, introwertyczną zadumą i pocieszającym ciepłem. To także dzięki niemu Lou ponownie doceniła magię, jaką jest tworzenie muzyki. W efekcie powstał album niezwykle tajemniczy ale też wyciszający, urokliwie nastrojowy. To dźwiękowa poetycka fuzja romantycznych wokali, delikatnie pastelowych gitar, cudownie fantazyjnych barokowych smyków. Bardzo dobra rzecz.

Cena: 34.90 zł